wtorek, 13 września 2011

DZIEŃ 42., Trudne wybory.

Mpanshya, 09.09.2011, piątek

Zostało mi już tak niewiele czasu tutaj. Czuję to tak wyraźnie. Dziś na przykład musiałam dokonać trudnego, nawet bardzo, wyboru.
Miałam zaplanowane pójście do Arki Noego. Chciałam pobawić się z dziećmi, porobić łańcuchy z bibuły, bo one miały dzisiaj taki trochę luźniejszy play-day.
Ale wczoraj podczas naszej podróży do Lukwipy nie przyszło na spotkanie kilkoro dzieciaczków. Pracownicy kliniki, w której spotykaliśmy się z dziećmi powiedzieli, że te dzieci najprawdopodobniej przyjdą właśnie dzisiaj. Bo jest klinika zamiejscowa i one wiedzą, że mają wizytę kontrolną. Natomiast wiadomość o spotkaniu z nami może do nich po prostu nie dotarła …
Biłam się z myślami, co tu robić. Tak bardzo chciałam się rozdwoić, szkoda, że tak się nie da.
W końcu, zresztą jeszcze wczoraj wieczorem, podjęłam decyzję o pojechaniu do Lukwipy. Tak mi zależało, by poznać nasze dzieciaczki z programu.
Tym razem pojechałyśmy z Royce, no i oczywiście pracownikami szpitala, którzy mieli za zadanie rozdać leki i sprawdzić stan zdrowia pacjentów stamtąd.
Pojechałyśmy. I niestety, żadne z tych naszych dzieci nie przyszło. Ech, jednak nie zawsze udaje mi się podejmować trafne wybory …
Ale była też pozytywna strona tej wyprawy. Poszłyśmy z Royce do miejscowej szkoły, pogadać z dyrektorem, poopowiadać mu o Rufunsie i ogólnie wjechać na ambicję. Oni też tu mają takie wyjątkowe dzieciaczki, które tak potrzebują pójścia do szkoły. Pan okazał się bardzo sympatyczny, zapalił się do pomysłu. Oczywiście wszystko to trzeba jakoś ogarnąć i zaplanować, ale początek jest dobry. Pozostaje więc tylko mieć nadzieję, że rzeczywiście uda się poukładać te puzzle na jedno miejsce i dla choć kilku dzieciaczków uda się zorganizować jakieś zajęcia. Tak bardzo bym chciała.
Przezornie pomyślałam, że spotkanie z dziećmi może nam nie zająć za dużo czasu i wzięłam ze sobą komputer, więc mogłam popracować na nim trochę… 

Po powrocie tak mi jakoś było smutno, że tak niewiele dni mi pozostało i w zasadzie ten dzisiejszy tak troszkę zmarnowałam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz