wtorek, 9 listopada 2010

DZIEŃ 59., Krabowe Krabi

widzicie kraba ?

Łuki w Krabi


04.11.2010, Ao Nang

Dziś rano słonko już niestety nie grzało. Co więcej, wszystkie prognozy zapowiadały, że będzie mocno padać. Wczoraj wieczorem poszperaliśmy trochę na necie, do tego obejrzeliśmy tajskie wiadomości: w niektórych częściach kraju jest ogromna powódź. Jedno miasto, położone w cale nie aż tak daleko od nas, jest całe zalane i przeżywa najgorszą powódź w swej historii…
To się nazywa pech … Akurat jak my się wybraliśmy do Tajlandii, w listopadzie, kiedy już teoretycznie powinna być ładna pogoda, takie rzeczy. Ale NIE NARZEKAM, bo i tak na razie nie pada. A że chmurki na niebie ? Słońce mi jeszcze pewnie obrzydnie, szczególnie że za niedługo będziemy w Australii w środku tamtejszego lata (boję się !) 

Wypożyczyliśmy więc sobie skuter i stwierdziliśmy, że trzeba zwiedzić okolicę. Najpierw jednak pojechaliśmy w miejsce, gdzie mieliśmy odebrać polara. Polara oczywiście nie było, niby obiecali, że będzie jutro. Damy im jeszcze ostatnią szansę …

Potem pojechaliśmy do Krabi, które okazało się mało ciekawym, opustoszałym przed sezonem miastem. Zdecydowanie doceniliśmy to, że mieszkamy w Ao Nang. W tym Krabi nie było tak naprawdę co robić, więc wróciliśmy do nas. Mi się tak naprawdę nic nie chciało, złapał mnie leń, ale Łukasz nie dał mi odpocząć. Przez całą podróż mi opowiadał jak to w Tajlandii nie będziemy byczyć się na plażach, a tymczasem ciągle coś wymyśla… ;)  Wrzuciliśmy więc tylko coś na ząb i pojechaliśmy dalej: zwiedzać drugą część regionu. 

Tam już podobało nam się dużo bardziej, szczególnie że dotarliśmy do takiej lokalnej, prawie pustej plaży. Byli na niej tylko kilku miejscowych: rodziców z dziećmi. Tam nam się bardzo podobało, zjedliśmy kupionego na targu arbuza i podziwialiśmy życie krabów plażowych. Muszę przyznać, że te zwierzątka zafascynowały mnie podczas tej podróży najbardziej. Ta odmiana krabów piaskowych jest niesamowita, są maleńkie, prawie że niewidoczne (mają kolor przezroczysto-piaskowy) i ich życiowym celem jest wydobywanie z dołków piasku, budowanie z niego małych kuleczek, a następnie układanie ich w fantazyjne wzory. Cała plaża pokryta jest takimi wzorami, aż mam wyrzuty sumienia, gdy po niej chodzę. I pomyśleć tylko, że w nocy będzie przypływ i jutro biedne krabiki wszystko będą musiały budować na nowo …

Wieczorem zjedliśmy obiad w przydrożnych straganach. To jest tak naprawdę najbardziej korzystna opcja – dania kosztują tak od 4-6 zł. I są naprawdę smaczne!
Dzisiaj niestety już nie było spektakularnego zachodu, ale przez to tym bardziej doceniliśmy ten wczorajszy… Jeszcze tylko spacer po miasteczku i poszliśmy spać …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz