czwartek, 25 listopada 2010

DZIEŃ 74., Co się ze mną dzieje ?

19.11.2010, Melbourne

Ta moja aklimatyzacja z dolną pólkulą przebiega ogólnie dość fatalnie. Całe szczęście, że nie jestem przypadkiem odosobnionym i Jana mówi, że to normalne, naukowo przebadane i udowodnione, że przeskok z półkuli południowej na północną to dla organizmu żaden problem, natomiast odwrotnie to już nie jest takie bezbolesne. To by potwierdzało dlaczego dzisiaj kolejny dzień spędziłam w połowie w łóżku. Mam tylko nadzieję, że tym razem to już koniec i wreszcie przestanę być taka senna !!! Bo mnie samą zaczyna już to męczyć. Czas już na jakąś australijską przygodę, relacje spod kołdry to przecież nic ciekawego. 

Dziś poszliśmy co prawda przebadać inne centrum handlowe w poszukiwaniu jakichś super okazji, ale nasza wyprawa zakończyła się fiaskiem. Drogo jak nie wiem co, w sklepach nic ciekawego nie było, a do tego to moje złe samopoczucie… Jaśniejszym akcentem dnia było to, że Łukasz z Janą pojechali do tego wczorajszego centrum kupić mu tamte buty. Mój mężu należy do typu mężczyzn kupujących coś sobie niezwykle rzadko, zwykle po bardzo głębokim zastanawianiu się i kontemplacji (dobrze, że chociaż mi kupuje częściej i chętniej ;) więc kupno butów sprawiło nam obojgu trochę radości. 

Dom jest nadal piękny, ale jednak przydałoby się go opuścić. Australia czeka!         

2 komentarze:

  1. "Mój mężu należy do typu mężczyzn kupujących coś sobie niezwykle rzadko, zwykle po bardzo głębokim zastanawianiu się i kontemplacji"

    Ale to bardzo rozpowszechniony typ mężczyzn, jako że takie podejście jest u nas zupełnie normalne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Agata zasypia po raz trzeci... :)

    "relacje spod kołdry to przecież nic ciekawego."
    a to jakieś były? gdzie? kiedy? :P

    OdpowiedzUsuń