piątek, 17 września 2010

DZIEŃ 10., Łukasz zaniemógł – dzień w Zueli



Luang Namthan, Zuela, 16.09.2010, 

Niestety, nie przeszło. Zrobiło się za to dużo gorzej. W nocy Łukasz miał gorączkę i choć w pokoju było ciepło przykrywał się pierzyną. Ja niestety jako żona nie stanęłam na wysokości zadania, spałam bowiem snem kamiennym i jedno co robiłam przez sen to przykładałam mu rękę do czoła i stwierdzałam, że temperatury wcale nie ma. Nie wiem w zasadzie jak ja dałam radę tak spać, bo tuż pod naszym oknem jakieś kuraki/indory gdakały, piały, wyły – nie wiem jak to nazwać, że to trzeba być mną żeby przy czymś takim móc spać. Łukasz i tak nie mógł, ale to bardziej nie przez kuraki tylko przez temperaturę. A musiał mieć przecież potężną, skoro rano nadal miał 38. 
Przestraszyliśmy się nie na żarty. Zaraz zaczęliśmy szperać na internecie, objawy pasowały w zasadzie do połowy chorób tropikalnych, typu malaria czy denga. No ale jak to możliwe ? Jesteśmy przecież w podróży troszkę ponad tydzień, a to właśnie minimalny czas  na „wyklucie” tych chorób po ukąszeniu komara. Czy Łukasz miałby takiego pecha, żeby w Bangkoku, gdzie ryzyko praktycznie nie istnieje, ukąsił go zakażony komar ??? Logicznie rzecz biorąc: nie, ale i tak się baliśmy. Na dodatek jeszcze jesteśmy w Laosie, czyli kraju skąd każą uciekać najszybciej jak się da, gdy dopadnie Cię jakaś choroba. Większość turystów jedzie wtedy do Tajlandii, gdzie opieka medyczna jest na dużo wyższym poziomie. No i co mieliśmy zrobić? Pakować się w autobus i wracać 6 godzin do Tajlandii? A jeśli to nie jest jednak nic poważnego i przesadzamy, nakręceni po prostu opowieściami o tych wszystkich chorobach tropikalnych … W końcu postanowiliśmy że najpierw spróbujemy na miejscu. Bardzo sympatyczny chłopak z Zueli, zapewne syn właścicieli (bo to taki rodzinny interes) zaoferował się, że zawiezie Łukasza do szpitala. Ale że jechali motorem to nie miałam jak jechać z nimi… Stresowałam się, ale na szczęście szybko wrócili. Lekarz wykluczył raczej malarię i inne choroby tropikalne (je, jak tłumaczył, na całe szczęście nie aż tak łatwo złapać), a stawiał raczej na ostre zatrucie pokarmowe. To by się nawet mogło zgadzać, Łukasz ma bowiem bardzo wrażliwy żołądek. Łukasz oczywiście średnio zgadzał się z tą teorią, wydawało mu się to niemożliwe, że przy zatruciu ma taką gorączkę i niespecjalnie wierzył w ziółka i leki, które mu przepisał ten lekarz… Nie pozostało jednak nic innego jak to, żeby Łukasz leżał i wypoczął 1 dzień, czas pokaże …To, co jednak było niezwykłe to to, że ani lekarz ani ten chłopiec, który go zawiózł nie chcieli wziąć od Łukasza ani grosza. To było niezwykle … budujące.
I tak dzień nam minął w Zueli. Była piękna pogoda, ale wolałam siedzieć z Łukaszem w pokoju, na wypadek gdyby … Mieliśmy szczęście w nieszczęściu, bo ten pokój i to miejsce jest tak fajne, że siedzenie tu to żadna kara. Mieliśmy internet w pokoju, więc nie mogę powiedzieć, żeby jakoś bardzo nam się nudziło;)) Restauracja pod nosem, więc wychodziłam tylko po coś do jedzenia.
Wieczorem stan Łukasza zaczął się ciut poprawiać, albo inaczej: nie pogarszać, jak to zwykle przecież bywa wieczorami. Gorączka spadła, Łukasz też nawet co nieco zjadł – a jak wraca apetyt, to już dobry znak. Chyba będzie dobrze! Musi po prostu teraz uważać na wszystko co je, nic pikantnego, bo, jak sam twierdzi, to chyba ta ostatnia chińska restauracja w Maesalong go wykończyła…
Nasza kochana Zuela !


 

3 komentarze:

  1. "Nie wiem w zasadzie jak ja dałam radę tak spać, bo tuż pod naszym oknem jakieś kuraki/indory gdakały, piały, wyły – nie wiem jak to nazwać, że to trzeba być mną żeby przy czymś takim móc spać."

    Ta, Ty nie mogłaś spać, a Łukasz z gorączką i majakami myślał pewnie, że to gdaczą i pieją i wyją jakieś laoskie czorty, które już po niego przyszły. :)

    God bedring. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie czyta się opowieści z Waszej podróży życia jak mniemam. Zazdroszczę bardzo! Chociaż jak czytam o tych wszystkich niedogodnościach, owadach, gdakaniu o poranku i mało-polskich potrawach to nie zazdroszczę aż tak :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejne relacje z trasy.

    Pozdrawiam Was Serdecznie!

    Ps. Łukaszu! Słuchaj się Szamana i nie obraź wodza Wioski! :D :D :D no i uważaj tam na wszystko co się wije i zwisa z drzew, bo pojedynek anakonda made in poland vs anakonda made in jungle może różnie się skończyć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mężczyźni po prostu są bardzo wrażliwi:) Facet "twardziel" to mit wymyslony przez pewne kręgi.
    Zdrówka życzę!!

    PS
    Żubrówka to dobry lek, wogóle alkohol trzeba pić w podróży!

    POzdrawiam ze słonecznych Katowic

    OdpowiedzUsuń