piątek, 15 października 2010

DZIEŃ 35., Kierunek: Hanoi.

Hanoi,  11.10.2010

Dziś rano, bo bardzo sutym śniadaniu w postaci bułki, kapki dżemu i pół kubka herbaty, ponownie wróciliśmy do portu i wskoczyliśmy na łódkę, która zabrała nas z powrotem na Halong Bay – czyli miasta, z którego wyruszyliśmy.
Teraz kilka słów w woli podsumowania wycieczki… Miejsce, do którego nas zabrali jest naprawdę magiczne. Za dużo jeszcze po świecie nie pojeździłam, ale coś mi się wydaje, że u mnie byłoby w czołówce najpiękniejszych miejsc na ziemi. Czuję jednak lekki żal, że takie cudo trafiło się właśnie Wietnamczykom i że prowadzą taką politykę turystyczną, jaką prowadzą.
Miejsce cudne, a jednak każdy jeden turysta wychodził z łódki z lekko kwaśną miną. Jest kilka powodów. Pierwszy to oczywiście pieniądze. Rozpiętości cenowe były po prostu niesamowite. Jedni płacili 40 dolarów, inni 60, my 75. I choć nikogo nie pytaliśmy to każdy jednak sam zbaczał na ten temat … Największą przesadę (którą odkryliśmy, a myślimy, że mogło być gorzej) zapodali dwójce bardzo sympatycznych Chińczyków, za 1 tylko dzień (1 noc na łódce) 85 dolarów od osoby.
Zapłacić oczywiście można, ale wtedy też ma człowiek troszkę inne oczekiwania. Niezbyt wygórowane. Ale gdy mu do śniadania w postaci bułki i dżemu nalewają pół kubka herbaty, a on po chwili grzecznie prosi o dolewkę i słyszy: NO, to naprawdę się idzie zirytować. Albo gdy jesteś z jakimś przewodnikiem od 24 godzin, w 15-osobowej grupie, a on nagle zagradza ci drogę, nie pozwala wejść na statek, bo nie wie czy jesteś od niego – to też jest średnio przyjemne…
Potem dopiero odkryliśmy, że Internet po prostu roi się od traumatycznych historii takich jak my podróżników, którzy po tej wycieczce po prostu czują się oszukani … Z nami i naszym poczuciem aż tak źle nie jest, ale rzeczywiście pozostał taki trochę niesmak i poczucie „wydymania”. No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz … A najgorsze jest to, że nie wiadomo jak tego uniknąć ??? Bo nawet ci, którzy płacili najmniej też jacyś super zadowoleni nie byli…
Wietnamie, Wietnamie, dbaj o swoje skarby narodowe (czyt. nie zasyfiaj wody) i o nas- turystów …
Po wyprawie zostaliśmy odwiezieni do Hanoi. W sumie cieszę się, że uniknęliśmy kolejnej podróży z lokalersami… I okazało się, że jednak są tu normalni kierowcy. Ten bowiem wiózł nas – białasów, spokojnie, jak Pan Bóg przykazał … I tak dotarliśmy do stolicy.
Pierwsze minuty to był mały szok – jak tam wszystko hałasowało i pędziło !!! Zdawało mi się, że wszystkie skuterki świata znalazły się nagle w jednym miejscu. Pełno ludzi, pełno świateł, hałas klaksonów i wrzasków ludzkich. Takie inne  i … nawet ciekawe ;) Nasza koleżanka z Alaski, która była tu już prędzej, zaprowadziła nas na uliczkę z hostelami, w tym tym najbardziej znanym „Backpackers hostel”. A tam zobaczyliśmy chyba z połowę białych twarzy mijanych już gdzieś wcześniej na trasie i już wiedzieliśmy, że to miejsce nie dla nas. Już od wczoraj zaczęło nam towarzyszyć poczucie, że oto jesteśmy na trasie, którą robią wszyscy! Prędzej nie mieliśmy takiego poczucia, prędzej było nam lepiej ;( Uciekliśmy więc z Backpackers hostel (tym bardziej, że ceny dość wysokie) i że było nam gorąco i w ogóle to daliśmy się nagonić! I na bardzo, ale to bardzo dobre nam to wyszło. Kilka ulic dalej był nasz milutki, zadbany, czysty hotelik. Pokoik mały, ale uroczy, nowo wyremontowany, z piękną łazienką, lodówką, TV, klimatyzacją i, co ważne, wifi. Właśnie tego nam było trzeba !!! Zauważam, że punkt widzenia bardzo zależy od punktu siedzenia. Po odpoczynku w takim pokoiku i miasto nam się bardziej podobało… Było szalone, kolorowe i głośne. Chodzi się tu po ulicach, a nie chodnikach i cały czas nie mogę się nadziwić, że jeszcze nic nam się nie stało. Przeszliśmy się na spacer wokół sztucznego jeziorka w centrum, oświetlonego kolorowymi światłami i teoretycznie bardzo  romantycznego ;) Nie wiem czy to za sprawą tego pokoju czy co, ale podobało nam się tutaj bardziej niż w Bangkoku… Co oczywiście nie zmienia faktu, że mamy ochotę już jutro się stąd wyrwać …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz