niedziela, 31 października 2010

DZIEŃ 51., „To ludzie ludziom zgotowali ten los”

Phnom Penh, 27.10.2010

Dziś rano niestety ostatecznie pożegnaliśmy się z sierocińcem. Z dziećmi pożegnaliśmy się już wczoraj wieczorem, bo rano większość z nich była przecież w szkole. To one, a nie Samnang, były tu najważniejsze. Nie było w nich krzty fałszu czy wyuczenia. Bo ktoś mógłby sobie pomyśleć, że Samnang je doskonale wyszkolił. Nie, w to nigdy nie uwierzę. A Łukasz, który zimno i trzeźwo patrzy na sprawę, może potwierdzić. To są po prostu cudowne, biedne dzieciaki. Tak jak większość w okolicy. Przez ten tydzień odebraliśmy setki, albo i tysiące uśmiechów, pozdrowień, przyjaznych gestów – znaków werbalnych i niewerbalnych od mniejszych i większych mieszkańców okolicy. To było niesamowite. I na te tysiące przypadków zdarzyło się 2 razy, by ktoś nas o coś poprosił. Raz, podczas spaceru jedna starsza babcia napadła Łukasza, żeby dał jej pieniądze i mnie mały Rati męczył o buty.
2 przypadki na cały nasz pobyt. A jestem pewna, wręcz wiem, że większość tych ludzi naprawdę jest w potrzebie. 

To, czego tu doświadczyłam, co zobaczyłam, co poczułam i dzieci, które tu poznałam, na pewno zostaną we mnie na zawsze. To był jak do tej pory najpiękniejszy przystanek podczas tej podróży …
No właśnie, podróży – czas najwyższy wyruszyć dalej. Czas biegnie nieubłaganie, a my go za wiele podczas naszych wojaży nie mamy. 

Wsiedliśmy do busa do Phnom Penh razem z Samnangiem i doktorem Josephem. Ta podróż – to było coś niesamowitego. I bynajmniej nie chodzi mi tu o widoki, wypadki czy coś w tym rodzaju. Chodzi o rozmowę z Josephem. Przez te dwie godziny rozmawialiśmy o tylu rzeczach, tyle klapek mi spadło z oczu, tyle rzeczy się wyjaśniło, tyle wątpliwości, obrzydzenia i przerażenia się we mnie wzbudziło. Ja nie wiem, kim jest ten doktor, nie mam pojęcia. Opowiada tyle rzeczy i w te które dotyczą jego samego wierzyć nie musimy (to jest akurat najmniej istotne), ale to co opowiada o świecie jest prawdą – choć piszę to z wielkim smutkiem. 

Może najpierw kilka słów o doktorze – bez oceny czy to prawda czy nie.
Skończył medycynę, został chirurgiem plastycznym i „poprawiał” sporo hollywoodzkich gwiazdeczek. W wieku 39 lat rzucił to wszystko (sporo czynników), pozbył się swoich milionów i zaczął inne życie. Był np. przez 4 lata mnichem w Tajlandii. Doktor zna chyba co najmniej połowę światowych szych. Grywa w golfa z Tigerem Woodsem (w sumie miał w portfelu fotę z nim), Madonna chciała się z nim umówić, ale że nie zadzwoniła, tylko wysłała wiadomość, spławił ją. Jada lunche z Billem Gatesem, szefami ONZ i wielkich organizacji charytatywnych – ale to bardziej w sprawach pomocy. Lubi i kumpluje się z Angeliną Jolie, bo ta robi kawał dobrej roboty nie zważając na to, co inni o niej myślą. Acha, i jest specjalnym agentem Interpolu, bo za dużo węszy w różnego rodzaju miejscach więc już woleli mu dać swoją legitkę. 

Rzecz w tym, że Joseph trochę po świecie pojeździł i sporo rzeczy wie. Omawialiśmy więc z nim problemy nękające naszą cywilizację: AIDS skąd się wzięło i dlaczego jeszcze nie ma lekarstwa ? Co z globalnym ociepleniem ? Dlaczego dzieje się tyle złego i w ogóle…

Ale najbardziej dobił mnie, po raz kolejny, ten handel małymi dziewczynkami. Co najmniej 1200 małych dziewczynek jest każdego miesiąca sprzedawanych do burdeli tu w Kambodży. Jest to drugi, najbardziej dochodowy biznes na świecie. Kiedyś znana z tego była Tajlandia, teraz większość przesunęła się do Kambodży, bo tajlandzki król zabronił tego procederu w swoim kraju.
Tu w Kambodży nikt nie zabrania. Matki i babki sprzedają swoje małe córki i wnuczki – z biedy, by wyżywić resztę dzieci. Choć dla mnie, dla czegoś takiego nigdy nie będzie usprawiedliwienia …

Bieda, brak edukacji, olbrzymia korupcja panująca w tym kraju – czy gdyby ich nie było dałoby się tego uniknąć? 

Joseph był wczoraj wieczorem z Samnangiem na wycieczce po okolicy. Nie takiej zwykłej wycieczce, pojechali do rejonu z pięknymi domami, w których mieszkają dziesiątki dziewczynek. Zaledwie kilkanaście kilometrów od miejsca, w którym teraz jesteśmy. Stoją przy drodze, z wyzywającym makijażem na twarzy. Dziewczynki, które wiedzą czym jest piekło, choć są jeszcze tu na ziemi. Te najmłodsze nie wychodzą na zewnątrz, Joseph mówi, że są trzymane z środku – w klatkach. 

A świat o tym milczy. Za wiele nie mówi, choć szczególnie w wyższych szeregach, nie jest to tajemnicą. Co więcej, wielu z tych panów, wysłanników organizacji dobroczynno-charytatywnych, chętnie korzysta z tego typu usług podczas swoich dobroczynnych delegacji. Może zbyt wielu, by choć próbować cokolwiek z tym zrobić?

A co mogę zrobić ja? Co możesz zrobić Ty? Świadomość – może choć ona będzie pierwszym krokiem …

Z głową przepełnioną myślami, prosto z dworca, jeszcze z bagażami, pojechaliśmy razem z Samnangiem i Jospehem do muzeum S-21. Jest to kilka budynków, które kiedyś służyły za szkołę podstawową i liceum. W 1975 roku, gdy Czerwoni Khmerzy przejęli władzę w kraju, zostało to miejsce przekształcone w piekło. Sale lekcyjne na sale tortur i cele o wymiarach 0,8 na 2 metry. Drążki do ćwiczeń gimnastycznych na wymyślne narzędzia do torturowania. Trafiali tam ludzie, którzy wg przywódcy-Pol Pota, mogli mu przeszkodzić w jego planach. Działacze opozycji, ludzie wykształceni, inżynierowie, dziennikarze, ludzie znający języki, wraz z całymi rodzinami.

Chodziłam po tych salach, gdzie niewiele ponad 30 lat temu ludzie przeżywali katusze. Ich twarze, w tak wielu przypadkach twarze dzieci, patrzyły na mnie z dziesiątek fotografii. W niektórych oczach widać było rozpacz, smutną rezygnację, w innych zaciętość i ducha walki. Ale walka to złe słowo. Z tego miejsca nikt nie wychodził żywy. I chyba nie było człowieka, którego kilkumiesięczne, najokrutniejsze i najbardziej wymyślne tortury nie zmusiłyby do mówienia. Widziałam fotografie tych ludzi już po torturach, gdy wreszcie byli wolni, nareszcie umarli i mogli spocząć na stercie innych ciał. Po tym co zobaczyłam, komory gazowe wydały mi się wręcz humanitarnym sposobem uśmiercania… 

Dlaczego świat milczał? Dlaczego 30 lat temu, gdy już wiedzieliśmy jaką traumę pozostawiła po sobie druga wojna światowa, świat biernie obserwował z boku to, co się dzieje w Kambodży? Zwykli ludzie pewnie nie, ale ci, którzy mogli coś zrobić  (oczywiście gdyby im się to opłacało) na pewno doskonale wiedzieli co się tam dzieje.

I dlaczego znaleźli się ludzie, którzy tak jak 40 lat temu za Hitlerem, stanęli za Pol Potem i uwierzyli w jego chorą wizję świata?  

Tego się nie da opisać. Ale oglądanie tego i przeżywanie tego boli tak bardzo, że nie wiem czy odważyłabym się pójść do tego miejsca jeszcze raz. Patrzyłam w ich oczy i byłam w stanie pomyśleć tylko: tak bardzo, bardzo mi przykro, że urodziliście się właśnie wtedy … Ale w momencie gdy tak mówiłam do siebie w myślach, pojawiła się błyskawicznie inna myśl: a może tak naprawdę macie szczęście ? Wtedy wasze tortury trwały kilka miesięcy, a tortury małych kambodżańskich dziewczynek trwają dzisiaj wiele lat. Dopóki nie umrą na AIDS, co pewnie też jest dla nich swego rodzaju wybawieniem …

Taki jest nasz świat. Ludzie czynią zło, wymyślając tylko coraz to nowe i bardziej wymyślne sposoby znęcania się nad drugim człowiekiem. Mijają setki, tysiące lat, a my wciąż powtarzamy te same błędy, nic się na nich nie ucząc. Joseph powiedział dzisiaj, że ludzie nie zasłużyli na to, żeby przetrwać. Jesteśmy najgłupsi i najokrutniejsi ze wszystkich istot żyjących na ziemi. Że najlepsze co się może dla naszej planety ziemi stać, to żeby nasz gatunek jak najszybciej wyginął, zniknął z jej powierzchni. Że gdyby istniała możliwość zabicia wszystkich ludzi, to on pierwszy nacisnąłby guzik.
Rozumiem go. I choć ja bym tego guzika nie nacisnęła, bo mimo wszystko wciąż się łudzę, że da się choć niektóre rzeczy naprawić, to wiem, że my ludzie, na to zasłużyliśmy …

I po tym wszystkim wsiądę w autobus, pojadę i dalej się będę zachwycała pięknem tego świata… I to mnie również przeraża.

2 komentarze:

  1. niestety jeszcze bardzo mało wiemy o tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce w krajach trzeciego świata... a czasem, które nadal mają miejsce, tyle że w innych odsłonach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maćko, zostajesz mianowany naszym najwierniejszym komentatorem (prześcignąłeś nawet Borcia) Ten tytuł zobowiązuje, chyba wiesz ... ;)

    OdpowiedzUsuń