środa, 17 sierpnia 2011

DZIEŃ 12., Wieczór w kinie.

Mpanshya, 10.08.2011, środa
Dzisiaj już trafiły nam się dużo lepsze rowery, Brak pedałów, hamulców, czy za niskie siodła to był już luksus i mały pikuś w porównaniu z naszym sprzętem z wczoraj.
Te tereny tutaj dają prawdziwą przyjemność takich wycieczek. Wystarczy spojrzeć na te piękne góry, które otaczają okolicę z praktycznie każdej strony, na te gliniane i słomiane chatki, które mają tyle uroku (tak, ale też trochę obłudne jest to co piszę, bo mimo tego uroku to pewnie nie zamieniłabym się na mieszkanie w nich i po powrocie bez żalu wrócę do mojego betonowego, bezosobowego bloku … )
No i przede wszystkim z uwagi na dzieci, które wybiegają ze swych domków, z buszu, odrywają się od zabawy, by pobiec za naszymi rowerami radośnie wołając swoje „Hałaju?”
 - We’re very fine J -  a jakże mogłoby być inaczej?
Podczas takich wycieczek widzi się wiele pięknych obrazków, nie wszystkie, pędząc na rowerach, da się sfotografować. Dzieci noszące wodę, idące z motykami na pole, bawiące się zrobionymi własnoręcznie ze starych drutów samochodami. I te ich straszne, rozpadające się niemalże ubrania. Mam jednakże wrażenie, że nawet gdyby im podarować całą torbę ubrań, to i tak nie zaczęliby ich używać, a zakładali jedynie na specjalne okazje – wyjście do kościoła, wyjście na market w wiosce…
Każdy dom, który odwiedzamy jest inny. Ale jednocześnie potwierdza spostrzeżenie, że gdzie jest oboje rodziców i ojciec nie pije, jest dobrze. Mogą żyć biednie, ale życie toczy się w miarę normalnie. Niestety, problem alkoholizmu dotyka wiele rodzin i wywiera swój negatywny wpływ, szczególnie na dzieci ;(  Kobiety są dzielne i często naprawdę wszystko jest na ich głowie. Te najbardziej zaradne uprawiają własne warzywa, sprzedają je na markecie, dzięki czemu mogą co nieco kupić. Albo pomagają komuś, kto ma większe pole i dostają za to zapłatę. Jest również wiele domów, gdzie rodziców nie ma, a dzieci pozostają pod opieką dziadków… Ale że ci pracują, by mieć za co wyżywić wnuki, dzieci albo opiekują się sobą nawzajem, albo większość dnia spędzają u sąsiadów.
I tak się życie toczy pomalutku, spokojnie. Ludzie nie mają wielkich oczekiwań od życia. Może dlatego wydają się być tacy pogodni i spokojni?
Dzisiaj nie pędziliśmy na złamanie karku na porę lunchową, za to zostaliśmy w terenie dłużej i dzięki temu odwiedziliśmy wszystkie zaplanowane dzieci, czyli całą 5.
Do Mpanshyi wróciliśmy po 14, zabraliśmy Royce jej porę lunchową, więc ustaliliśmy, że na dzisiaj już po prostu koniec pracy.
Sami zaopatrzyliśmy się w nowo otwartym na markecie sklepiku mięsnym w podejrzanie wyglądającą zamrożoną, mieloną wołowinę, ale po prostu nic innego nie było, a my potrzebowaliśmy jakiegoś porządnego, energetycznego obiadu. I po długich trudach, rozpalaniu kuchni węglowej, po kilku godzinach zjedliśmy naprawdę niezłe spaghetti.
Ja przez całe popołudnie wypatrywałam i nasłuchiwałam mając nadzieję usłyszeć: Mzungu, ale niestety, mały Mapalo nie przyszedł ;(( Najpierw mnie zauroczył, a teraz zostawił w tęsknocie …
Mimo to, nie mogę powiedzieć, że się nudziliśmy, szczególnie, że na wieczór byliśmy zaproszeni do księży Maćka i Michała – na film. Oczywiście razem z Sylwią i Zosią,  a tak naprawdę to bardziej dziewczyny, a my na doczepkę ;)
I jeśli by mi ktoś powiedział, że w tej malutkiej Mpanshyi, w otoczeniu  afrykańskiego buszu, poczuję się jak w prawdziwym kinie, to bym nie uwierzyła. A jednak ;) Ksiądz Maciek ma super fajny projektor, ściany na plebanii są wysokie, białe, wystarczy ściągnąć obrazy i  ma się wielki ekran. Jest nawet więcej atrakcji niż w normalnym kinie, bo tam nie uświadczysz dodatkowych statystów w postaci uroczych, zwinnych gekonów.
Jakby tego jeszcze było mało obejrzeliśmy naprawdę świetny film: „Fighter”. Był to więc kawał naprawdę dobrego kina w dobrym kinie i w dodatku w dobrym towarzystwie.
Po filmie był oczywiście czas na pogaduchy. I właśnie dla takich też rozmów warto jest przemierzać pół świata. Do Mpanshyi trafiają po prostu wyjątkowi ludzie.
Do domu wróciliśmy przed 2, ale zdecydowanie warto było tak zaszaleć ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz