piątek, 26 sierpnia 2011

DZIEŃ 24., Piknik pod wiszącą skałą.





Tak wygląda prawdziwy głód

Mpanshya, 22.08.2011, poniedziałek 

Zaczął się nowy tydzień, ostatni Łukasza w Zambii… Smutno mi, muszę przyznać, że dobrze mi tu z nim … Maggie nas tu rozpieszcza, ksiądz zresztą też i zamiast pozwolić Łukaszowi w spokoju ducha kończyć klasę w Rufunsie to metodą długodystansowych perswazji, namawiań chwilami wręcz szantażów namówili go na wycieczkę dzisiaj. Bo on jedyny, jak przystało na zmotywowanego młodego człowieka, chciał się poświęcić pracy, a nie przyjemnościom. Zosii, Sylwii i mnie nie trzeba było tak długo namawiać, a Maggie uzależniła swoją decyzję od Łukasza. Ale udało się, czekał nas piknik pod skałkami i wodospadem w pobliżu Lukwipy.
Przed wyjazdem Łukasz pojechał jeszcze z Maggie do Rufunsy, żeby jej zdać relację z postępów, ustalić dalszy plan działania no i zobaczyć jak to wszystko wygląda. Maggie była zadowolona ;)
Mnie niestety dzisiaj coś dopadło, chyba mojemu żołądkowi nie podpasowały wczorajsze jajka z żurku i postanowił się na mnie zemścić. Jechałam na piknik taka trochę półżywa no i wstyd się przyznać, ale większość czasu przeleżałam … A reszta ekipy spędzała czas tak aktywnie.
Miejsce było świetne, piękne skałki z niesamowitym widokiem na okolicę. Maciek miał sprzęt do wspinaczki i jazda, kto chciał ten sprawdzał swoje siły. Pełna profeska, Maciek zna się na sprawie i to było takie autentyczne wspinanie się – w obu wersjach, spuszczanie się z góry i wspinanie do góry. Dziewczyny fajnie sobie radziły, ja postanowiłam spróbować, ale niestety ta dyscyplina sportowa, nawet gdybym była w normalnym stanie, raczej nie byłaby moją mocną stroną. Natomiast Łukasz radził sobie znakomicie, wspinał się po tych skałach jak pajączek a na dodatek został władcą much.
Miejsce bowiem byłoby absolutnie idealne, gdyby nie olbrzymie stada upierdliwych muszek, które garnęły się do człowieka. Szczególnie upodobały sobie Łukasza afro i ciągnęły do niego całymi stadami, jak do ukochanego gniazda. Wyjątkowo upierdliwe stworzenia …
Po wspinaczce zabraliśmy nasze koce, akcesoria piknikowe i ruszyliśmy nad wodospad. Nie byłam tu ostatnim razem, a to naprawdę fantastyczne miejsce… Wodospad jest całkiem wysoki, dokoła rośnie taka wyjątkowa, soczyście zielona mini-dżungla z palmami. Wesoło było, nie powiem i do tego po raz pierwszy tego dnia poczułam, że jednak będę żyła…
Ech, kto by się spodziewał, że wspinaczka będzie jedną z naszych atrakcji tutaj? Za dobrze mamy, zdecydowanie ….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz